Hardy w nowych MM gra tytułowego Maxa, a tę postać Furiosa spotyka dopiero w trakcie ucieczki z Cytadeli. Byłoby to co najmniej dziwne, gdyby Max pojawił się wcześniej w jej życiu.
To nie jest Mad Max. To Furiosa. I Max, a w zasadzie Tom Hardy sam jest sobie winny. Zagrał bez serca, jest apatyczny, bierny, wycofany (nic dziwnego, że na plakacie widnieje w kagańcu, na smyczy Furiosy), tymczasem Szarlisss trzymała ten film za pysk i nie pozwoliła go sobie odebrać, widząc jak blado wypada tytułowy bohater, sama eksplodowała supernową. I zatryumfowała (z jego udziałem i pomocą:)